PATRON SZKOŁY, ADAM MICKIEWICZ
Adam Mickiewicz, wieszcz narodowy, pojawia się w nazwie 24 liceów w Polsce, w tym jako patron naszego, XLII LO w Krakowie. Dyktuje to chociażby postawę w niekończącym się sporze ,,Mickiewicz czy Słowacki?’’. Odpowiedź powinna być oczywista, a czy jest?
Wierzę, że naszego patrona, jak nikogo innego, nie trzeba nikomu przedstawiać. Mówić o nim można wiele: prekursor romantyzmu, czołowy wieszcz narodowy, duma Polaków lub koszmar humanistów, uczących się na pamięć cytować ballady i “Pana Tadeusza’’. W rzeczywistości nie tylko uczniowie rozszerzający polski drżą przed dorobkiem tego pisarza, który mimo napełniania nas dumą staje się koszmarem tuż przed maturą. Wtedy to, mimo wielkiego szacunku i podziwu, lamentujemy nad talentem Mickiewicza, który wielkodusznie zapewnił nam długą listę dzieł, nieuchronnych na egzaminie dojrzałości. Paradoksalnie, wyklinanie romantyzmu nie przyczyniło się dotychczas do zmniejszenia się dumy z naszego wieszcza. Wciąż z uporem wracamy do jego dzieł, opornie, lub wręcz przeciwnie z nabożnością czytając po raz kolejny “Romantyczność’’. Finalnie, mimo pewnej niechęci, musimy przecież przyznać, że obiektywnie jest on geniuszem literackim.
Omawiając twórczość Mickiewicza nie sposób nie znać również jego biografii, a jest ona elementem obowiązkowym zarówno na polskim jak
i historii już w szkole podstawowej. Wielkość kojarzona z Mickiewiczem sprawia, że każdy, nawet jeśli wyrywkowo, zna kluczowe wydarzenia
z życia wieszcza. Samo już słowo “Nowogródek’’ sprawia, że uczeń kompulsywnie wizualizuje sobie listę lektur, a wraz z nią treść wszystkich dzieł, które w tym momencie powinien wyrecytować. Następną, pożądaną, reakcją jest wyszczególnienie w życiu poety Uniwersytetu Wileńskiego, debiutu “Zimy Miejskiej’’ w Tygodniku Wileńskim (w tym właśnie momencie skazaniec uświadamia sobie, że nie pamięta dokładnej daty wydania) oraz Towarzystwa Filomatów. Oczywiście priorytetem byłoby powiedzenie o następnych istotnych dziełach: “Odzie do młodości’’ oraz ,”Pieśni filaretów’’, co jednak schodzi na drugi plan na rzecz prześmiewania romansów (paradoksalnie niezwiązanych z epoką) Mickiewicza i Maryli Wereszczakówny. Bardziej dociekliwi przypomną sobie zapewne Karolinę Kowalską, której to osobą wieszcz leczył złamane serce. Oczywiście historia niedoszłego pojedynku między mężem kobiety, a Mickiewiczem, przed którą to Mickiewicz zapijał się ze strachu i pisał listy pożegnalne jako pierwsza pojawia się w głowie, zastępując informacje wymagane na sprawdzianie. Możemy jedynie cieszyć się, że do walki nie doszło, w przeciwnym razie kto wie, jak skończyłaby się kariera poety. Na szczęście czerwiec 1822, który na blasze każdy ma zapisany w głowie, jest zdecydowanie bardziej przydatny jako element egzaminu. Z pamięci recytujemy fragment podręcznika o “Poezji’’, zawartych w niej “Balladach i romansach’’ i początku polskiego romantyzmu. Następnie, widząc nieuchronnie mijający czas, przechodzimy szybko do skazania za uczestnictwo w tajnych organizacjach młodzieżowych, zsyłce do Rosji oraz podróży na Krym. Następuje krótkie zawahanie, szybkie obliczenia lub panika, a później na kartce pojawia się rok 1825 wraz z “Sonetami krymskimi’’. Kolejną wyuczoną sekwencję stanowi przedostanie się do Zachodniej Europy, choć uczeń nie wymienia krajów, już mając w głowie powstanie listopadowe. Jest ono zapalnikiem kolejnej wyuczonej sekwencji. Nieudana próba dołączenia do walczących kieruje nas do Drezna, co owocuje trzecią częścią “Dziadów’’, a następnie prowadzi wieszcza do Paryża. Paryż, miasto miłości i Cecylia Szymanowska, żona która w świetle wszystkich plotek
o romansach polskiego romantyka, a także wpływu Wereszczakównej na jego twórczość, nie wygląda na element istotny. Jednak, wbrew temu pamiętamy o niej, oczywiście nie ze względu na jej znaczność, a fakt, że kobieta trafiła do szpitala psychiatrycznego po ogłoszeniu siebie wieszczą i wcieleniem Matki Boskiej.
Przerywając jednak dygresje, które choć ciekawe, są zbyteczne w finalnym rozrachunku, należy powiedzieć o powstaniu “Pana Tadeusza’’. Ilu
w rzeczywistości zna jego treść, a kto jedynie śmieje się z Tadeusza, mylącego czternastoletnią Zosię z, groteskowo wręcz starszą, Telimeną? To jednak nie czas na rachunek sumienia, a wspomnienie o towianiźmie, który głoszony przez Mickiewicza był powodem utraty pracy. Sekta, powiedzielibyśmy z przekąsem. Można by pomyśleć, że wątki związane z Paryżem zostały wyczerpane, nic jednak bardziej mylnego. Godziny przygotowań i nauki, a przede wszystkim urastający do rangi legendy żart o sporze Mickiewicza ze Słowackim prowadzi do kolejnego ciągu dygresji. To, jak nic innego wbija się w pamięć uczniom, którzy cenią owy humorystyczny akcent ponad daty i chronologię. Bitwy na rymy są właśnie tym, o czym każdy chce słuchać, tym bardziej gdy jednej z nich podobno akompaniował sam Chopin. Tak, to jest właśnie wartościowa wiedza. Przerasta ją jedynie historia pierwszego dnia świąt, kiedy to poeci starli się ponownie poprzez ironiczną laudację Słowackiego w stronę Mickiewicza. Mickiewicz nie pozostał mu dłużny, a równocześnie łagodząc sytuację wypowiedział słowa, które stały się punktem zwrotnym całej sytuacji. „Dla poety jedna jest droga! Stąd – przez miłość – tam – do Boga!” to wypowiedź tak wzruszająca, że nawet rywale padli sobie podobno w ramiona, następnie rozmawiając serdecznie (kwestią sporną pozostaje rola spożytego wówczas alkoholu). Jak można się spodziewać wstawka humorystyczna, która definitywnie nie znajdzie się na arkuszu sprawdzianu, jest najbardziej rozbudowaną częścią całej pracy. Wiosna Ludów natomiast kojarzy się bardziej z niechybnym końcem biografii, natomiast dopiero później w mózgu pojawia się informacja o wyjeździe do Włoch, a następnie Turcji.
Na tym etapie spodziewać możemy się usłyszeć chlipanie wśród piszących, widocznych zmagań z gulą w gardle lub łez na papierze. Jest to
w istocie moment niezwykle trudny. Powód jest tylko jeden - nagła śmierć Mickiewicza (1855r.) w Konstantynopolu. Co niektórzy, najbardziej zagorzali fani wieszcza, opłakują podstęp otrucia go, nie zważając, że to jedynie teoria.
Natomiast każdy, bez wyjątku, zostaje z jedną myślą. Nieważne czy Mickiewicza czytujemy regularnie co wieczór, czy przymusem noc przed lekcją. Możemy być nawet zwolennikami Słowackiego (choć, co wspomniane na początku, jest pewnego rodzaju obrazą). Mickiewicz zapisał się na kartach historii, jest i będzie ikoną polskiego romantyzmu, wirtuozem słowa. Nie musimy być jego badaczami, ale bądźmy dumni z naszego patrona.